pomidor

moi znajomi z tego blogowiska robią pewne postępy na drodze swojego rozwoju. mam w tym pewną zasługę, ale nie lubię się chwalić. nauczyli sie np. jak wyczaić, na jakim serwerze ktoś ma swoje fotki, tudzież inne elementy grafiki na stronie. bravo! i w dodatku chwalą się tymi postępami na moim skromnym blogu. czymże na to zasłużyłem.

niektórzy zaś planują założenie grupy literackiej, co mnie niezmiernie dziwi, bo talentu, jak na lekarstwo nie stwierdzam. ale pożyjemy, zobaczymy. na pewno będzie się z czego śmiać, a to mnie bardzo urządza.

i tym optymistycznym akcentem zapisuję, czyli powołuję do życia tę notkę.

ach, jakie piękne zakończenie tej bitwy! nie mogę wyjść z podziwu. co za finezja.

idę zjeść jakiś ostry keczup, bo robi mi się niedobrze.

a tak na marginesie, to nie rozsyłam żadnych wirusów.

tak, jak napisałem u muszelki, by the way to boski apollo. namierzylem goscia sobie znanymi sposobami. mam nadzieje, ze przestanie czekapiać się biednych dziewczyn, bo kizię zdaje się też atakował.

na mnie wieszano psy, ba, nawet utożsamiano z tfu! btw, ale chyba nie jestem aż takim podłym blogowiczem, co?

i to by było tyle na dzisiaj!